Dlaczego wciąż stoimy „za” mężczyzną, a nie obok niego albo przed nim? [OKIEM EKSPERTA]
03.11.2018
KAROLINA JARMOŁOWICZ – PSYCHOTERAPEUTA, SOCJOLOG, OŚRODEK CENTRUM
Dobrze wykształcona, realizująca się zawodowo, zadbana i silna, samodzielna i znająca swoje poczucie wartości, nie będzie chciała stać za czyimiś plecami, bo niby dlaczego? – taka jest współczesna silna kobieta.
Jaka jest współczesna kobieta?
Współczesna kobieta nie różni się zbytnio od damy sprzed wieków. Jest silna, mądra, piękna, zaradna, wrażliwa … tylko, że teraz nie musi już udawać innej. Przez lata wartość kobiet nadawali mężczyźni. Miałyśmy pięknie wyglądać albo rodzić dzieci, dobrze gotować albo świetnie wspierać mężów w drodze do sukcesu… a czasem najbardziej ceniono nas za milczenie. Stare powiedzenie, że kobieta jest ozdobą mężczyzny, prześladowało nas przez lata. Niczym spinka przy mankiecie albo kwiatek w butonierce. Wraz z nadejściem nowych czasów powiedzenie to zastąpiło nowe: „Za każdym sukcesem wielkiego mężczyzny stoi wyjątkowa, mądra kobieta”. Wydaje się jednak, że to tylko zabieg reklamowy, mający „pogłaskać po głowie” i docenić lata trudu wspaniałych silnych mądrych kobiet zmuszanych do życia w cieniu mężczyzny. Dlaczego wciąż stoimy „za” mężczyzną, a nie obok niego albo przed nim? Jeżeli jesteśmy takie mądre i wspaniałe to dlaczego nam właśnie nie pozwala się iść przodem?
Co charakteryzuje silną kobietę?
Kobieta sukcesu to zwykle samotna kobieta. Dobrze wykształcona, realizująca się zawodowo, zadbana i silna, samodzielna i znająca swoje poczucie wartości, nie będzie chciała stać za czyimiś plecami, bo niby dlaczego? I tu zaczyna się kłopot. Mężczyźni którzy przez wieki dowodzili swojej męskości poprzez walkę, grę biznesową czy przemoc, niechętni odstępują miejsce na podium. Jeżeli więc w biznesie kobieta prędzej czy później uderza głową o „szklany sufit”, na co ma szansę w związku? Współcześni mężczyźni są tacy sami jak przed wiekami – wygodni, lepiej zarabiający, wymagający i często równie okrutni. Wychowani w stereotypach (nawet jeżeli głoszą równouprawnienie) poszukują partnerki, która nie będzie stanowiła dla nich konkurencji. Wystarczy, że zawodowo wciąż muszą się zmagać z konkurencją.
Inteligentna, dobrze wykształcona, z własnym mieszkaniem współczesna kobieta, nie czeka już na „księcia z bajki”, który uratuje ją z „kuchni od złej macochy”. Lata walk o prawa kobiet doprowadziły nas do punktu w którym naprawdę trudno o szczęście. Z jednej strony mamy potrzebę bliskości, miłości, zrozumienia i poczucia bycia potrzebną, ale z drugiej – nie chcemy już płacić za ten pakiet tak wysokiej ceny jak kiedyś.
Czy potrafimy dzisiaj powiedzieć: „dość”?
Wprawdzie nasz brak uległości i okazywanie wprost niezadowolenia, mężczyźni starają się zbagatelizować PMS-em, a co bardziej okrutni, ujmując kulturalniej „brakiem seksu”; ale my już nie milczymy. Nasz donośny głos słychać nie tylko w domach ale i na ulicach. Coraz trudniej jest nas uciszać, bo coraz więcej możemy mówić. Kiedyś kobietom wpierano, że „milczenie jest złotem”. Żadnemu jednak mężczyźnie nie zamyka się ust. Już od dziecka dziewczynki mają być grzeczne, podczas gdy chłopcy maja prawo krzyczeć, biegać, brudzić się i pyskować, wracać później do domu, pic alkohol i uprawiać seks. Nikt nie czuje oburzenia gdy ich „pierwszy raz” jest na kolonii zanim skończą 16 lat. Przez wieki dziewczynki natomiast miały trzymać dziewictwo „aż do ślubu”, jakby tłumiony popęd seksualny miał być nagrodą dla faceta za to, że z nami bierze ślub. Masowa krytyka prostytucji i niestosownego zachowania dotyczy przede wszystkim kobiet, a nikt nie wspomina i nie obwinia za to mężczyzn, chociaż to oni odpowiadają za popyt, a więc są paliwem podaży.
Krytykowane, tłumione i zawstydzane latami, dorastamy w poczuciu, że nasza rolą jest być „szyją” dla „głowy” mężczyzny, jego podporą i mądrością. Kiedy więc na studiach okazuje się, że uczymy się szybciej i nierzadko lepiej, a nasza elokwencja, systematyczność, odwaga i skrupulatność przekłada się na dobre wyniki w pracy – nie chcemy się zatrzymać w roli „podpory życiowej” i przemy do przodu.
Kiedy na czymś nam zależy potrafimy walczyć równie mocno jak faceci. Posiadamy jednak jeszcze serce i wrażliwość, które w połączeniu z wrodzoną ogromną siłą, stanowi wspaniały fundament do sukcesu. Nie dziwne, że mężczyznom się to nie podoba. O ile w pracy zawodowej nie mają trochę wyjścia i muszą to doceniać, o tyle w domu kompletnie sobie z tym nie radzą. Związek z niezależną znająca swoją wartość kobietą, jest o wiele trudniejszy i dla obu stron. Faceci lubią imponować, a przy takiej kobiecie poprzeczka stoi naprawdę wysoko i niewielu mężczyzn ma ochotę do niej doskoczyć – kobiet jest więcej niż mężczyzn, więc po co się tak starać? Samotność jest co raz częściej świadomym wyborem współczesnej kobiety.
Jak pisze w swojej książce Lew Starowicz: „ Dopiero wtedy, kiedy pojawia się ktoś, z kim mogłyby zbudować trwałą relację, kobieta popada w skrajności – albo stara się na siłę zatrzymać faceta przy sobie, albo przeciwnie – zachowuje się tak, jakby jej na niczym nie zależało”. Te zachowania wynikają z ogromnej frustracji. Z jednej strony świadomość swojej wartości, a z drugiej – strach przed ciągłym rozczarowywaniem się.
My kobiety często wchodzimy w każdą sprawę całym sercem – tak jakby to było na śmierć i życie. Mamy nieskończone pokłady siły danej nam przez naturę, dlatego to też nas natura obdarzyła rodzeniem dzieci.
Ta wielka siła czasem jednak obraca się przeciwko nam. Sądzimy bowiem, że jeżeli bardzo się postaramy to nam się uda. Staramy się więc najpierw „o związek” a potem „w związku” na wszelkie sposoby zapewnić sobie wspaniałe życie. Zrealizować mit miłości idealnej. Niestety im bardziej się staramy tym trudniej jest to mieć. Robiąc wszystko idealnie zderzamy się z tak nieidealnymi mężczyznami i oni nie wytrzymują zazwyczaj tej konfrontacji. Po każdym rozczarowaniu zaczynamy więc znowu pracę nad odbudowywaniem silnej siebie, nakładając na facetów kolejne wyobrażenia o tym, jacy powinni być. W rezultacie zapracowane, mamy dużo mniej czasu, a wieczorami czujemy się bardziej i koło się zamyka. Czy warto jednak nie próbować i zostać wieczną singielką?
Od lat obserwuję mężczyzn i niektórych niezmiernie cenię. Obok, a nie w ich cieniu stoją ich wspaniałe kobiety. I to oni publicznie je doceniają i podziwiają, ustępując miejsca i puszczając przodem – nie tylko w drzwiach. Niestety żyjemy w męskim świecie i pewnie jeszcze wieki muszą minąć żeby to się zmieniło (jeżeli w ogóle się zmieni). Co więcej robić? Nie ma jednej recepty na szczęście. Wydaje się, że najlepszym sposobem na szczęśliwe życie jest patrzenie realne na rzeczywistość i godzenie się z nią. Idealnie nie będzie ale to nie znaczy, że nie może być fajnie. Jeżeli mamy jasną wizję swojego życia, to możemy spokojnie ją realizować, doświadczając codzienności i byciem otwartą na świat i ludzi jakimi są. Bez ciągłego fantazjowania o księciu z bajki. Przecież ludzi na świecie są miliardy, więc jeżeli mamy dość wysokie wymagania to znalezienie odpowiedniego partnera może trochę zająć. Albo więc godzimy się z tym stanem rzeczy, albo spuszczamy poprzeczkę do poziomu w którym wciąż będziemy czuły się choć trochę zadowolone.