Kategoria: Kategoria A

Dlaczego kobiety tak bardzo chcą ślubu? Presja na małżeństwo

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu najważniejszą rolą kobiety było zostanie żoną i matką, najlepiej zaraz po osiągnięciu pełnoletności. To przekonanie jest tak silne, że jeszcze dzisiaj odczuwamy presję zamążpójścia jako swojego rodzaju życiowego sukcesu. Choć kobiety mocno zawalczyły o swoją niezależność, prawo do głosu, własnych wyborów, kariery i spełnianiu marzeń to nadal wiele z nich odczuwa presję bycia żoną. Co zmienia obrączka i dlaczego to tak bardzo definiuje spełnienie w życiu?

Palec serdeczny prawej ręki pewnie lepiej wygląda z pierścionkiem, a jeszcze lepiej z obrączką. Wtedy od razu wiadomo, że za kobietą stoi mężczyzna – jej wsparcie, ochrona, towarzysz. Ale przecież czasami to znaczy tyle, co nic. Szczęśliwa para i trwały, pełen szacunku i zaufania związek nie potrzebuje certyfikatu. A jednak tak wielu kobietom trudno wyobrazić sobie życie bez złotego krążka. Dlaczego małżeństwo jest tak ważne?

Ślub synonimem gwarancji?

Trudno dzisiaj powiedzieć, że kobieta pragnie wyjść za mąż, aby nie zostać starą panną, zapewnić sobie utrzymanie i status społeczny, bo te czasy dawno już minęły. A jednak czasami presja jest tak silna, że staje się to celem numer jeden. Wiele kobiet dochodzi do takiego momentu, że związek partnerski przestaje im wystarczać. Pragną ślubu, bezpieczeństwa, czegoś więcej niż słownej deklaracji, chcą zobaczyć na dłoni pierścionek, który będzie symbolem poważnych zamiarów i w docelowo ślubu, czyli przysięgi. 

Dlaczego kobiety chcą ślubu?

Dla wielu kobiet małżeństwo jest krokiem w przód, świadectwem miłości, ale też swego rodzaju gwarancją przywiązania. Związek małżeński to już nie tylko słowna obietnica, ale zaangażowanie we wspólne cele w życiu, większa odpowiedzialność i poczucie przynależności. Oczywiście w tym wszystkim główną rolę odgrywa miłość, szacunek i troska. Małżeństwo to nie umowa, ale wspólny rozwój i wzrastanie, ciągnięcie do góry i bezwarunkowe wsparcie.

Marzenia o ślubie – nie tylko dla kobiet w związku?

Co ciekawe, to nie tylko domena kobiet w związkach. Intensywne poszukiwania, randki, proszenie przyjaciół, aby organizowali spotkania ze swoimi wolnymi znajomymi. Singielki też czują presję i to jeszcze większą, bo zbliżając się do jakiegoś wielu, tracą nadzieję, że założą jeszcze białą suknię, a później nową rodzinę. Wielokrotnie ma to związek z wiekiem i odczuwaniem presji społecznej. 

Jeśli kobieta chce założyć rodzinę, to szczególnie mocno wtedy zależy jej na znalezieniu partnera, ślub jest przypieczętowaniem wspólnych marzeń. Nie ma w tym nic złego, jeśli mężczyzna też chce zalegalizować związek i podjąć decyzję o potomstwie. Gorzej, kiedy kobieta naciska i wymaga od partnera deklaracji już na początku znajomości.       

Warto tutaj zaznaczyć, że są także mężczyźni, którzy pragną ślubu, jednak znacznie częściej to właśnie kobiety dążą do legalizacji związku i o dalszych krokach, mających na celu założenie rodziny.

Skąd ta presja na małżeństwo?

Plusów małżeństwa, związku partnerskiego czy bycia singielką jest tyle, ile minusów. Tak naprawdę wszystko zależy od punktu widzenia i sytuacji konkretnej osoby. Jednak rozmawiając z koleżankami lub czytelniczkami często głównym powodem poszukiwania poważnego związku, który dobrze rokuje dla małżeństwa jest poczucie samotności. Brak osoby bliskiej, z którą można się poprzytulać, porozmawiać i spędzić czas doskwiera tak mocno, że kobiety po prostu zaczynają za tym tęsknić.

Dodatkowo małżeństwo daje poczucie stabilizacji, bezpieczeństwa i poczucia bycia komuś potrzebnym. Jest to naturalne i trudno z tym dyskutować, szczególnie kiedy osiągamy pewien wiek, w którym coraz trudniej jest poznać kogoś nowego, zakochać się młodzieńczą miłością, trudniej jest też zaufać, a od związku wymagamy zupełnie innych rzeczy niż wtedy, gdy mieliśmy naście lat.

Jeśli dojdzie do tego uczucie tykającego zegara biologicznego i myśli o dziecku kobieta zaczyna wszystko podporządkowywać temu tematowi. W związku zaczyna się to objawiać rozmowami, podejmowaniem tego tematu przy każdej okazji, podsuwaniem folderów z pierścionkami i ciągłym sugestiom. Singielki zaczynają intensywnie szukać partnera, korzystać z aplikacji randkowych, prosić znajomych o wsparcie.

Kobieca presja na ślub, czyli do tanga trzeba dwojga…

Bardzo często problem pojawia się na etapie komunikacji. Kiedy kobieta zaplanowała sobie dalsze wspólne życie, mężczyzna cieszy się tym, co mają w danej chwili. Ona gotowa jest już na kolejny krok, na ślub, dziecko i poważne zmiany, a tymczasem z jego strony nie padają nawet deklaracje w postaci zaręczyn. 

Żyjemy w dobie pięknych zdjęć w internecie, dlatego wydaje nam się, że jak zaręczyny to w romantycznej scenerii i koniecznie z zaskoczenia, a zwykle jest to po prostu wynik szczerej i otwartej rozmowy o wspólnych planach i oczekiwań co do przyszłości.

Brak deklaracji ze strony partnera może powodować frustrację i podejrzenia, że on nie traktuje związku poważnie. Może to już czas, a tutaj nadal brak tego kroku do przodu. Budzą się wątpliwości czy taki związek ma szanse, a para ma takie same oczekiwania. Wtedy zaczyna się naciskanie i presja, która może wywołać zupełnie inny skutek. Wbrew pozorom mężczyźni w związku z ukochaną osobą także chcą czegoś więcej, ale z pewnością w podjęciu decyzji lub stanowczych kroków nie pomoże im ciągłe nagabywanie i rozpoznanie tego samego tematu.

Jest takie powiedzenie: jak ktoś chce, to znajdzie sposób, a jak ktoś nie chce to znajdzie powód. I w tym przypadku doskonale się to sprawdza. Zakochany mężczyzna doskonale wie, kiedy uklęknąć na przysłowiowe kolano. Jeśli nie jest tego pewien, to choćbyśmy same mu ten pierścionek kupiły to on się nie oświadczy. Lepiej mieć tego świadomość, niż żyć w świecie złudzeń i oczekiwań. Nie mówię tu o parach, które otwarcie rozmawiają i zgadzają się, że jeszcze nie pora na deklaracje i ślub.

Jak poznałam swojego chłopaka, od razu powiedziałam mu, że nie szukam romansu, ani po prostu zwykłego związku. Miałam 30 lat i chciałam, żeby ta relacja prowadziła do ślubu, a następnie do założenia rodziny. Mój biologiczny zegar tykał, więc uważałam, że to fair powiedzieć wprost o swoich oczekiwaniach. On się na to zgodził, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. 

Po roku zaczęłam dopytywać o pierścionek i plany na wspólną przyszłość, ale on cały czas się czymś wykręcał. Nasz związek był super – zamieszkaliśmy razem, dużo podróżowaliśmy i doskonale czuliśmy się w swoim towarzystwie, ale temat ślubu zaczął być coraz częściej powodem kłótni. On twierdził, że potrzebuje więcej czasu i że chce ze mną być, ale decyzji o ślubie musi być bardziej pewny. Ja natomiast uważałam, że skoro naprawdę mówi, że chce, to powinien złożyć jakąś deklarację i się oświadczyć. 

Zaczęło dochodzić do sytuacji, kiedy ja podsuwałam mu foldery z pierścionkami, a on uciekał od tego tematu i wychodził z mieszkania pod byle pretekstem. Aż oboje stwierdziliśmy, że widocznie nasze oczekiwania się nie pokrywają i pora się rozstać. Od tamtej pory minęło 5 lat, a ja nadal jestem sama. Z tego, co wiem – on też.

Justyna z Krakowa, lat 35

Kiedy presja zaczyna wymykać się spod kontroli?

Choć samemu może być trudno zauważyć, że zaczyna dziać się coś dziwnego, a my tracimy kontrolę to warto słuchać bliskich osób – koleżanek, siostry, mamy lub swojego partnera. Wszelkie sygnały, mówiące o tym, że to usilne dążenie do ślubu zaczyna wymykać się spod kontroli i zaczyna kontrolować nami należy jak najszybciej przeanalizować.W skrajnych przypadkach można skorzystać z porady lekarskiej i konsultacji z psychologiem. 

To żaden wstyd, bo może okazać się, że doświadczenia z dzieciństwa, traumy lub bieżące problemy zaburzają nam obraz rzeczywistości, wiążemy się z nieodpowiednimi mężczyznami, a usilna potrzeba bliskości ma swoje podłoże w zupełnie innym aspekcie. Nie zawsze jednak konieczna jest terapia, bo myśli i czas wolny można skierować na pasje, wyjścia towarzyskie, uprawianie sportu, podróże. Warto tę energię wykorzystać na rozwój i zadbanie o siebie pod względem emocjonalnym. 

Singielki natomiast mogą znaleźć radość z bycia wolną i wykorzystania tego czasu na wszystko to, co w związku będzie bardziej skomplikowane do zrobienia. 

To też doskonała okazja do próbowania nowych doświadczeń, poszerzania kręgu znajomych, spotkań czy odkrywania nowych pasji. Warto jednak nie nastawiać się i traktować tego, jak okazję do poznania kogoś, a bardziej na poznanie i pokochanie siebie w dokładnie tym momencie życia, w którym obecnie jesteśmy.

Jeśli chcemy stworzyć trwały i szczęśliwy związek małżeński z drugą osobą, musimy najpierw w być doskonałej relacji z… samą sobą. Nie dajmy się presji otoczenia, wieku czy oczekiwań, bo z takich decyzji nigdy nie wychodzi nic dobrego. Zanim świadomie wstąpimy w związek małżeński, rozmawiajmy o tym z partnerem, o oczekiwaniach, wyobrażeniu, ale nigdy nie narzucajmy presji. Na niektóre rzeczy warto poczekać, a czasami niektóre trzeba puścić, aby być w pełni szczęśliwą.

LINK: https://weddingdream.com/dlaczego-kobiety-chca-slubu-presja/?fbclid=IwAR1iPWfy5AouooNU__U0YdeqxHXX01XA49iLQsiuu_YxYGnfqV9WCgwbgEc

“To, co obserwujemy aktualnie to panika i to ona zaczyna wyprzedzać w niebezpieczeństwie samego wirusa” [OKIEM EKSPERTA]

14.03.2020

KAROLINA JARMOŁOWICZ – PSYCHOTERAPEUTA, SOCJOLOG, OŚRODEK CENTRUM

Jak podkreśla nasz ekspert z Ośrodka CENTRUM koronawirus i jego rozprzestrzenianie to dla nas nowa sytuacja i nasz lęk jest uzasadniony. Jednak psychoterapeutka Karolina Jarmołowicz zaznacza, że atmosfera paniki nam nie pomaga, tylko wręcz szkodzi. Ten artykuł powinien przeczytać każdy z nas.

Rozprzestrzenianie się wirusa to zupełnie nowa sytuacja i to naturalne, że towarzyszy jej dużo lęku. Sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie, więc i rośnie niepokój związany z niewiedzą o tym, co wydarzy się. Jest to dla nas wszystkich nowa sytuacja i dlatego na własną rękę szukamy różnych informacji z różnych źródeł. Media nas bombardują wręcz spekulacjami i nierzadko fake newsami, co potęguje społeczny strach.

Atmosfera paniki podkręcona przez nasze indywidualne nastawienie – nie pomaga, a nierzadko szkodzi… w i tak niełatwych okolicznościach. Co robić, aby “nie zwariować”? Może najpierw zrozumieć co się z nami dzieje.

Zrozumiałe jest to, że mamy obawy. Nasz umysł jest tak właśnie skonstruowany, aby się martwić. Dlaczego? Ponieważ uczymy się właśnie dzięki koncentracji na tym co negatywne i trudne. Zbieramy wtedy i przyswajamy różne informacje, a w naszych umysłach rodzą się nowe pomysły i rozwiązania. Z tego powstaje rozwój, a naszym nadrzędnym celem jest robić wszystko, by przetrwać. Tak działa nasz umysł, więc teraz także robi to, co musi. Aby jednak ta umiejętność była naszym sprzymierzeńcem, a nie wrogiem – powinniśmy dostarczać mózgowi wartościowych informacji. Tak aby był w stanie je przetworzyć i wyciągnąć racjonalne wnioski, a nie pławił się w chaosie. Aby przetrwać bowiem indywidualnie, nie możemy podejmować decyzji w oparciu o samych siebie. Żyjemy bowiem na społeczeństwie, bez którego nie damy sobie rady. To nie tylko nie pomaga ostatecznie, ale i szkodzi, wzmagając napięcie i stres, obniżając naszą odporność i odbierając sprawczość.

Powinniśmy zdać sobie sprawę, że obecny w nas lęk jest potęgowany przede wszystkim przez brak poczucia kontroli. To najtrudniejszy dla nas dorosłych stan. Impulsywnymi, często nieracjonalnymi czynnościami czy decyzjami, próbujemy przywracać tę kontrolę. Nawet symbolicznie np. zakładając maskę czy kupując 5 razy tyle papieru ile potrzebujemy albo wyjeżdżamy z daleka od cywilizacji narażając się na to, że tam zachorujemy – nawet niekoniecznie na wirusa i nikt nam tam nie pomoże. Impulsywne zachowania i niedostosowywanie się do ogólnych zaleceń, a także potęgowanie strachu wśród rodziny i znajomych jest gorsze niż sam wirus. Bo nierzadko ta panika nie ma żadnych granic.

Poprzez takie nadmiarowe działania, służące jedynie zwiększaniu poczucia kontroli i zmniejszeniu lęku, a nie przekładające się na realne działania, nie poprawiamy trudnej sytuacji. A wręcz ją pogarszamy np. decydując się na wyjazd poza miasto pomimo sprzecznych zaleceń Inspektoratu. To, co obserwujemy aktualnie to panika i to ona zaczyna wyprzedzać w niebezpieczeństwie samego wirusa. Przez takie właśnie nieodpowiedzialne zachowania i impulsywne decyzje sytuacja we Włoszech jest tak dramatyczna. 

To, co przede wszystkim wskazane na teraz to zatrzymać się i przestać robić to, co nie służy, a na to miejsce – dokładnie to, co się nam zaleca. 

Tylko i wyłącznie stosowanie się do oficjalnych zaleceń daje nam szansę na realne polepszenie sytuacji.

Poniżej kilka ważnych rad:

  • Koronawirus jest podatny na rozpuszczalniki lipidów, co oznacza, że dokładne, co najmniej 30 sekundowe mycie rąk wodą ze zwykłym mydłem lub detergentem, jest kluczowe, by ograniczyć rozprzestrzeniania się koronawirusa.
  • Śledź tylko wiarygodne źródła informacji i zalecenia. Jako oficjalną instytucję: Główny Inspektorat Sanitarny.
  • Zwracaj uwagę i dziel się informacjami w mediach społecznościowych i “na żywo”, które świadczą o aktach współczucia i solidarności. 
  • Nie strasz innych i siebie. Jeżeli medialne doniesienia nadmiernie Cię martwią, to ograniczyć ich liczbę. Jeden czy dwa dziennie komunikaty wystarczą abyś wiedział jak wygląda sytuacja.
  • Rozmawiaj z bliskimi i rób to, co możesz. Koncentruj się na tym co możesz zrobić, a nie na tym czego nie możesz z powodu ograniczeń.
  • Pomagaj osobom z bliskiego otoczenia, które w trudnej sytuacji np. starszym sąsiadom, którzy są w grupie podwyższonego ryzyka.
  • Unikaj uczestniczenia w imprezach masowych oraz zaniechaj podróży.

LINK: https://www.kobieta.pl/artykul/koronawirus-w-polsce-to-co-obserwujemy-aktualnie-to-panika-i-to-ona-zaczyna-wyprzedzac-w-niebezpieczenstwie-samego-wirusa-okiem-eksperta-200314010410?fbclid=IwAR2pXP2DyxauhyMULQLjiUTs1H3ozCDuGqUZFKMdw4TDPzSaOrVMrA3vsMY

Walentynki: “A może by tak spojrzeć na ten dzień po prostu jak na święto miłości do siebie?” [OKIEM EKSPERTA]

14.02.2020 KAROLINA JARMOŁOWICZ – PSYCHOTERAPEUTA, SOCJOLOG, OŚRODEK CENTRUM

14 lutego obchodzimy Walentynki. Chociaż to święto zagościło w Polsce już od kilku lat, to oprócz standardowych form okazywania sobie miłości, może warto w dniu spojrzeć na Walentynki trochę z innej perspektywy. Pomoże nam w tym nasza ekspertka – Karolina Jarmołowicz z Ośrodka CENTRUM.

Walentynki to coroczne święto zakochanych, którego zwyczajem było wysyłanie listów zawierających wyznania miłosne oraz obdarowywanie się prezentami. Wiele kobiet oczekuje, że wieczór Walentynkowy będzie czymś szczególnym i ich partnerzy zaplanują ten czas w sposób niebanalny dowodząc tym samym jak wyjątkowe miejsce w ich życiu zajmują.

Jest to także jedno z najbardziej komercyjnych świąt przez co od jakiegoś czasu budzące głosy niechęci. Co też nie dziwi, bo jak podaje GUS – co piąty Polak żyje w pojedynkę. Dla niejednej osoby więc towarzyszyć temu dniu mogą przykre refleksje i poczucie samotności bądź niespełnienia. Święto zakochanych nie musi jednak być zarezerwowane tylko i wyłącznie dla par. Z drugiej strony – dla osób sparowanych, nie musi oznaczać ono frustracji w szukaniu sposobów na zaspokojenie oczekiwań i wyobrażeń drugiej strony – często niewypowiedzianych.

A może by tak spojrzeć na ten dzień po prostu jak na święto miłości do siebie? Przyjrzyjmy się temu, co oznaczyłoby “pokochać siebie” i uczcić to w ten szczególny dzień. Mamy prawo do czerpania pełnymi garściami ze święta zakochanych!

Gdy jesteśmy w związku albo na etapie nawiązywania bliższej relacji, popularnym scenariuszem zwykle jest wspólna kolacja, najczęściej gdzieś “na mieście”, kwiaty, często mały prezent, a na końcu – powrót do domu i seks. Walentynkowy wieczór nierozerwalnie więc wiąże się ze spełnieniem i przyjemnością na kilku polach. Niezależnie więc od tego czy mamy towarzysza czy nie, same możemy zadbać o odpowiednią oprawę siebie tego dnia.

14 lutego w tym roku wypada w piątek. Możesz więc potraktować ten weekend jako “weekend miłości do siebie” i robić w tym czasie tylko to, na co masz ochotę. Począwszy od tego co będziesz jadła, w co się ubierała czy co robiła.

Możesz przygotować sobie plan na ten czas tak jak lubisz – niezależnie od tego czy jesteś sama czy z partnerem. Przejęcie inicjatywy nie jest niczym złym, a czasem nawet jest pomocne w czerpaniu wzajemnej satysfakcji. 

Pierwsza więc sprawa to nagłośnienie tego czego pragniesz. Możesz powiedzieć o tym partnerowi wprost, bez czekania aż się domyśli. To że jesteście razem jest już dowodem tego, że cię kocha i jesteś dla niego wyjątkowa. A to, że powiesz mu jasno jak chciałabyś, aby ten wieczór wyglądał – tylko ułatwi mu zadbanie o waszą wspólną satysfakcję tego wieczoru. Jego także możesz zapytać na czym mu zależy i postarać się to spełnić. Zasada wzajemności w związku to fajna sprawa 🙂

A jeżeli jesteś singlem to może warto zatrzymać się w pędzie codziennych obowiązków i zastanowić co byś konkretnie chciała dla siebie zrobić tego dnia by być siebie wyróżnić. Przecież nikt na świecie nie wie lepiej od ciebie co lubisz i czego pragniesz.

Nieodłącznym tematem tego święta jest seks, więc może to także dobry moment, aby pomyśleć, czego ja w tym obszarze potrzebuje najbardziej. Walentynki w tym obszarze są źródłem frustracji dla wszystkich – bez względu na status matrymonialny. A wcale tak nie musi być. Może warto właśnie w tym czasie skoncentrować się na swojej fizycznej przyjemności i zadbać o nią – niezależnie od tego czy jesteśmy w parze czy nie. Po sukcesie masowym książek tkj. “50 twarzy Greya” nie sposób udawać, że kobiety pragną satysfakcji seksualnej nie mniej niż mężczyźni, a w ich głowach kryją się pragnienia pożądania i namiętności do niedawna jeszcze powodujące zawstydzenie. Zamiast więc tylko marzyć warto porozmawiać ze swoim mężczyzną o seksie i przyjemności, jaką ci to sprawia. Wspólne eksperymentowanie i zachęcanie do realizowania fantazji to podstawa satysfakcji seksualnej w bliskiej relacji. Nie musisz obawiać się ujawniać swoich pomysłów czy pragnień. Wasza sypialnia to najlepsze miejsce do dzielenia się tym co w tobie drzemie. Co więcej, warto abyś także nauczyła się swojego ciała.

Mamy to szczęście jako kobiety, że istnieje wiele rodzajów naszego orgazmu i z całą pewnością możemy z tego dobrodziejstwa jakie otrzymałyśmy (od natury albo Boga) korzystać. Możecie sięgnąć z partnerem po sprawdzone metody albo udać się w podróż w poszukiwaniu tego, co wam sprawia przyjemność.Możesz mówić wprost partnerowi co chcesz aby zrobił albo spróbuj pokazać mu co jest dla ciebie przyjemne. A jeśli jesteś sama to przecież nauczenie się swojego orgazmu także może być wspaniałym doświadczeniem, z którego będziesz czerpała energię i satysfakcję fizyczną.

Po pierwsze nie wstydź się siebie. Pokochaj swoje ciało, takie jakim jest. Jeżeli jest coś nie tak – to zacznij działać by to zmieniać, a jeżeli nie da się tego zmienić – to zaakceptuj je. Pamiętaj, że w seksie liczy się przyjemność i to ona jest istotą twojej atrakcyjności. Niezależnie od wagi czy rozmiaru ubrania. Pozwól sobie “polecieć” – puścić wodze fantazji i być blisko przy sobie. Jeżeli coś, z tego co zrobisz nie spodoba ci się, to nie będziesz tego już powtarzać, ale będziesz już wiedziała czego chcesz, a czego nie. I nie chodzi o to abyś wchodziła w sado-masochistyczne relacje jak “z Greya”, ani przebierała się w strój pielęgniarki (chyba że chcesz), ale właśnie przede wszystkim otworzyła się na to, na co masz ochotę. Na siebie i swoją przyjemność.

Kochać siebie bowiem to pytać i sprawdzać: jak mam JA, jak JA lubię i czego JA pragnę, a potem możesz już iść na kompromisy ze światem przy odmiennych zdaniach.Niech święto zakochanych stanie się dla ciebie wyjątkowym dniem szczerej i otwartej rozmowy ze sobą i partnerem, a noc może stać się jej pięknym zwieńczeniem.

A jak wy będziecie obchodzić Walentynki?

Link: https://www.kobieta.pl/artykul/walentynki-a-moze-by-tak-spojrzec-na-ten-dzien-po-prostu-jak-na-swieto-milosci-do-siebie-okiem-eksperta?fbclid=IwAR3Hj-EASovaMcVOhD3IGNQiTowEId82C6uLuwUZfgYaNC1b3XlA7nsmXSQ