Kategoria: Bierna agresja

Złodzieje emocji. Bliscy skaczą wokół nich, przystrajają dom, a oni tylko: “Obrusa nie uprasowaliście”

Bierni agresorzy mają problem z docenianiem innych. Podczas wigilii bliscy skaczą wokół nich, przystrajają dom i stół, a oni tylko: “Obrusa nie uprasowaliście”. Rozmowa z Karoliną Leą Jarmołowicz, psycholożką i psychoterapeutką

Łukasz Pilip: Proponuję śledztwo – jak wykryć biernego agresora?

Karolina Lea Jarmołowicz: Problem w tym, że zachowanie osoby z tendencjami do pasywnej agresji jest niewidoczne na pierwszy rzut oka. Ona nigdy nie wyraża emocji wprost. Nie dostrzeże pan u niej złości, frustracji, żalu. Ale będzie pan odbiorcą tych uczuć. Przykład? Byliśmy umówieni dziś na wywiad na 12. Coś mi jednak wypadło. Przedzwoniłam do pana dwie godziny wcześniej z prośbą o przełożenie rozmowy, a pan się zgodził. Ale gdybym zachowała się bierno-agresywnie, nie doczekałby się pan ani tego telefonu, ani spotkania. Bo nie odbierałabym komórki, nie odpisywała na wiadomość. A jeśli wreszcie udałoby się panu nawiązać ze mną kontakt, skwitowałabym: „Ojej, już 12.30? No cóż, nie mogę się pojawić”.

Wkurzyłbym się.

Wówczas bierny agresor sprawiłby, aby to pan czuł się winny tej sytuacji. Mógłby się obrazić albo karać pana ciszą. To częsty obrazek w związkach. Partnerowi nie podoba się, że partnerka ostatnio nieco więcej je? Jeśli ma tendencje do biernej agresji, nie powie jej: „Uważam, że warto przyjrzeć się twojej diecie”. Nie chce wypaść na atakującego. Dlatego gdy usiądą do śniadania, on zamilknie. A gdy partnerka dołoży sobie płatków, wymownie na nią spojrzy. Ona pewnie zaraz zapyta go, czy coś się stało.

A on wydusi: „Nie, nic”?

Oczywiście. Inną formą tego zachowania są ciche dni, silent treatment. Załóżmy, że para wychodzi na imprezę. Już wsiadają do samochodu, gdy ona zauważa oczko w rajstopach. Wkurza się, wraca do domu, wkłada inne. Nie może jednak znieść, że stare rajstopy się podarły. I tego, że partner nie pobiegł do sklepu, by kupić nowe. Skoro nie wpadł na to, zaczyna karać go ciszą. Nie tylko w czasie imprezy. Jej milczenie może się ciągnąć nawet tygodniami.

Kolejny przejaw pasywnej agresji – skryta obojętność, unikanie, ignorowanie. On przygotowuje obiad, zacina się nożem i stoi z zakrwawioną chusteczką. Ona, choć wszystko widzi, nie pomaga mu. Albo matka przewija dziecko i wskutek roztargnienia zostawia pieluchę na stole. Co robi ojciec, który ma tendencję do zachowań bierno-agresywnych? Nie wyrzuca pieluchy do śmietnika. Zamiast tego kładzie ją w najbardziej widocznym miejscu domu, by partnerka dostrzegła swój błąd. To takie niesłyszalne „ekhem”, chrząknięcie, z którym spotykamy się nieraz w sklepie, gdy ktoś nie wprost zwraca nam uwagę.

Innym przejawem pasywnej agresji jest nieustająca krytyka. Niby wyrażana w dobrej wierze i w formie porady, ale zawsze kąśliwa.

Czyli: „Masz ładne włosy, ale ten kolor jakiś nie taki”?

Pięknie pan to zestawił. Stara zasada głosi, że „ale” dezaktualizuje wszystko, co się przed nim pojawia. A w zachowaniach bierno-agresywnych pełni ważną funkcję. Ma łagodzić przekaz. Słyszymy je szczególnie wtedy, gdy ktoś udziela nam „bezcennych” wskazówek typu: „Nie chciałbym sprawić ci przykrości, ale w tym makijażu wyglądasz na zmęczoną”.

Osobę z tendencjami do pasywnej agresji cechuje jeszcze upór. Daje jej pan białą koszulkę, a ona: „Przecież to jest czarne”. W dodatku zarzuca panu nierozróżnianie kolorów. Nie wiadomo, jak się wtedy zachować. Przecież każdy widzi, jaki jest koń. Ale nie pasywny agresor. Dla niego koń ma popielatą maść, nie szarą. Uważa, że wszyscy, którzy mają odmienne zdanie, są w błędzie. Bo prawda jest tylko jedna. I on ma na nią monopol.

Jakiś czas temu prowadziłam sesję par. Partnerka narzekała na partnera. Nie robił tego, co chciała. Powtarzała, że przecież taka zasada panuje we wszystkich związkach. Pani twierdziła również, że nikt nie ma prawa do słabości. „Nawet do tego, żeby potknąć się na chodniku?” – zapytałam. „No bez przesady” – zareagowała. „Czyli okazuje się, że nie ma jednej prawdy?” „Oj, nie. Z tym zgodzić się nie mogę”. Rozmowa z taką osobą trochę nie ma końca. Zawsze coś wymyśli. A kiedy już znajdzie się pod ścianą, sięga po typową zagrywkę: „Wyniki badań pokazują, że…”. Ciekawe, że jakoś nigdy nie potrafi podać ich źródła. Przy kimś takim mamy poczucie, jakbyśmy nic nie wiedzieli o świecie.

Może dlatego, że celuje w nasze kompleksy?

Tak. W dodatku ma niesłychaną zdolność ich zauważania.

Jak mój znajomy, który powitał swojego kolegę: „Widzę, że trochę włosów ubyło!”. A sam był łysy.

Najprawdopodobniej nie pogodził się jeszcze z utratą własnych włosów. Zawstydza więc innych, by czuli się jak on. Nie obchodzą go ich uczucia. Nie czuje się winny, że sprawia im przykrość. Jego zdaniem to pewnie znajomi zawalili i przez nich wypadły mu włosy. Dlatego teraz wyżywa się na nich. Gdyby kolega odpowiedział na jego bierną agresję, pewnie zacząłby tłumaczyć, że przecież nie jest łysy, że tylko tak się ostrzygł. W ten sposób przerzuciłby odpowiedzialność za swoje zachowanie na kogoś innego.Tak samo zachowują się bierno-agresywni partnerzy, rodzice, przyjaciele. Żeby wzbudzić w kimś wyrzuty sumienia, powtarzają: „Gdybyś mnie kochała, to…”, „Gdyby naprawdę ci na mnie zależało, to…”. Pod tymi zdaniami ukrywa się przekaz: „Rób, co każę. A jak nie, czuj się winny albo winna”. Oczywiście słyszymy go najczęściej w formie żartu. Ten jednak nigdy nie przypomina życzliwej i dowcipnej ironii. To sarkazm, który ma w sobie coś przemocowego. Bierni agresorzy uwielbiają chować się za nim.

W pracy też?

Wszędzie. Bo tam, gdzie dochodzi do interakcji z ludźmi, może pojawić się pasywna agresja.

Wyobraźmy sobie, że kolega z pracy zwierza się nam: „Muszę jeździć do biura komunikacją miejską, bo nie mam takiej fury jak ty”. Jego przekaz może być jeszcze bardziej rozbudowany: „Tłukę się tymi autobusami, bo nie stać mnie na samochód. A pamiętasz, że mieszkamy obok siebie?”. Dwa zdania, a tyle ukrytych celów! Mamy przerzucenie odpowiedzialności, wyładowanie złości i ukrytą prośbę o podwózkę.

Pasywny agresor nie przepada za autorytetami, szefami, liderami. Unika ich, podgryza, podkopuje. To generator konfliktów. Jeśli jest w zespole, który dostaje termin realizacji zadania na wtorek, najpierw przekłada je na czwartek. Potem zajmuje się czymś innym, jednocześnie obiecując wszystkim, że się wyrobią. A na koniec jest wielce zdziwiony, bo zadanie nie zostało nawet zaczęte.

Obawiam się, że podczas świąt takie osoby mają niezłe pole do popisu.

Każda okazja do wyładowania się jest dla nich dobra. Bierni agresorzy to złodzieje emocji, a w tym przypadku – również świątecznej atmosfery. Zastanawiają się na głos przy stole, ile jeszcze będą czekać na barszcz. Wytykają, że w tym domu wala się pełno zabawek i można sobie o nie wybić zęby. Albo matka lodowatym tonem rzuca do córki: „Posprzątasz kuchnię?”.

I mówi to przy wszystkich?

Tak, bo chce pokazać, jakie ma niewdzięczne dziecko. I jak jej trudno w domu, w którym nikt nie wpada na pomysł, by go ogarnąć.

Znam kobiety, które stosują jeszcze inną technikę: choć bliscy oferują im pomoc, ciągle ją odrzucają. A potem umęczone narzekają podczas wigilii: „Ach, jak mnie bolą plecy. Wszystko musiałam przygotować sama. Jak zwykle nikt mi nie pomaga”. Po tych kilku zdaniach gęstnieje atmosfera przy stole. Matka robi z siebie ofiarę. Jej napięcie przeskakuje na innych. Choć oskarża ich, jednocześnie pragnie od nich poklasku, jakież to wspaniałe święta przygotowała.Inną zagrywką biernych agresorów jest sabotaż. Syn umawia się z ojcem, że na kolację wigilijną przygotują dwa różne dania. Pierwszy wybiera dorsza, drugi karpia. Syn idzie do sklepu i nie znajduje swojej ryby. Kupuje tę, na którą zdecydował się ojciec. Wyśmienicie ją przyrządza, a potem pokazuje potrawę rodzicowi. I co on na to? „Umawialiśmy się inaczej. Przecież wszyscy wiedzą, że smażę karpia lepiej niż ty”. Mówi to po to, by przypadkiem innym nie posmakowało danie syna.

A gdyby syn odpowiedział złością?

Osoby pasywno-agresywne nie chcą być złapane na gorącym uczynku. Dlatego ojciec pewnie rzuciłby: „Synek, na żartach się nie znasz?”. Ta sytuacja pokazuje coś jeszcze: bierni agresorzy mają problem z docenianiem innych. Podczas wigilii bliscy skaczą wokół nich, przystrajają dom i stół, przygotowują pyszne potrawy, a oni tylko: „Obrusa nie uprasowaliście”. Raz, że to nieżyczliwe. Dwa, że to zdanie może wynikać z zazdrości. Ludzie zdrowo funkcjonujący też zazdroszczą, ale raczej nic z tym uczuciem nie robią. Osoba bierno-agresywna już taka bierna nie pozostaje. Załóżmy, że zazdrości kuzynce, której dobrze w różowej koszuli w rozmiarze 40. Z tego powodu wypala przy niej i reszcie rodziny: „Szkoda, że nie mogę nosić różowego. To kolor tylko dla szczupłych. Oczywiście jestem taka, ale bez przesady, nie będę się głodzić”.

Dlaczego nie powie tego wprost?

Biernemu agresorowi kontakt ze światem wydaje się zagrażający. Uważa, że okazywanie emocji jest ryzykowne, bo mogłoby zostać wykorzystane przez innych. Jego zdaniem to oni są konfliktowi, a nie on. Źródłem tej postawy może być trwała niechęć osoby bierno-agresywnej do spełniania czyichś oczekiwań. Ale tu powstaje paradoks. Z jednej strony potrzebuje czyjegoś uznania, a z drugiej – nie chce tracić autonomii. Tkwi więc w impasie i cierpi. Jak ten znajomy od łysej głowy, o którym rozmawialiśmy. Wściekł się, że świat go pokarał, choć nie miał na to wpływu. Znalazł więc kogoś, kto został jego piorunochronem. I teraz wyładowuje na nim złość.Zachowanie osób pasywno-agresywnych przypomina grę w podchody. Tylko że w relacjach. Chętnie się w nią bawią, mimo że je męczy. Stąd ich wieczna frustracja. Próbują nie dopuścić jej do siebie tak jak wielu innych uczuć – w obawie przed utratą swojego ja. Nie chcą przecież, by inni im mówili, co mają robić.

Za to radzą wszystkim dookoła.

Na tym właśnie polega cały kłopot w relacjach z osobami z tendencją do pasywnej agresji. Są samotne, rozdrażnione, zatruwają życie innym, niczym wampiry wysysają z nich energię, a jednocześnie oczekują akceptacji. Potrzebują pomocy, choć nie angażują się w nią i nie dają nic od siebie. Na przykład umawiają się na pierwsze spotkanie terapeutyczne, ale się na nim nie pojawiają. Zawsze coś im wypada. Przez cały tydzień nie umieją znaleźć 50 minut na wizytę w gabinecie. A na końcu wyrokują: „Ta terapia nie działa”.

Jak się bronić przed takimi zachowaniami?

Jeśli sami mamy tendencję do nich, nie działajmy pochopnie. Zatrzymajmy się na chwilę. Wykorzystajmy ten czas na rozpoznanie emocji. W biernej agresji dominują złość, frustracja, lęk i wstyd. Najczęstsza jest pierwsza z nich. To nic złego, że ją czujemy. Możemy wtedy poprzyglądać się, co nas zezłościło i jak bardzo.

A jeśli ktoś stosuje bierną agresję wobec nas? Nie wchodźmy z nim w ping-pong.

Wróćmy do sytuacji z różową koszulą. Kuzynka, która zostaje obrażona, może zareagować tak: „Zrobiło mi się przykro po tym, co powiedziałaś. Uważasz, że zbyt dużo ważę?”. „Nie atakuj mnie!” – zaczyna się bronić bierna agresorka. „Nie atakuję, tylko mówię o swoich uczuciach”. Wie pan, co robi kuzynka? Stosuje komunikat „ja”. Czyli nieprzemocową formę mówienia o swoich emocjach. Stawia nią swoją granicę. Nie obraża agresorki. Nie oskarża jej. Nie wchodzi z nią w wymianę ciosów. To ważne, że nie odpowiada agresją na agresję. Bo czym innym jest prawo do samoobrony, a czym innym do ataku. Mówi więc o sobie i rozbraja zachowanie agresorki. Gra się kończy. Pobite gary.

Karolina Lea Jarmołowicz – psycholożka kliniczna, psychoterapeutka, socjolożka. Założycielka i szefowa Ośrodka Centrum. Pracuje w podejściu integracyjnym. Konsultantka merytoryczna programów telewizyjnych w dziedzinie psychologii

https://www.wysokieobcasy.pl/zyclepiej/7,181615,29285024,bierni-agresorzy-osoby-z-tendencja-do-pasywnej-agresji.html